środa, 6 kwietnia 2016

III - W pociągu

Szum wiatru za oknem zbudził wszystkie ptaki na ulicy Balmoral Road. Słowiki, sikorki i jaskółki zaczęły poranny koncert.
Adrianne zakryła poduszką głowę, ale zaraz zerwała się z łóżka przypominając sobie jaki dziś dzień - 1 września. Dzień, w którym wkroczy w mury Hogwartu. Zadowolona ubrała się w mugolskie ubrania i stanęła przed pustą powierzchnią jej kufra. Otworzyła swoją szafę i wywaliła wszystkie ubrania.
Po krótkich rozterkach do kufra wpakowała 3/4 szafy po czym zaczęła wkładać do niej jeszcze pergaminy, pióra, kałmarze, książki, szaty...
Mimo, że miała jeszcze trochę miejsca w kufrze dziennik swojego ojca i różdżkę schowała za pazuchę po czym zeszła do kuchni na śniadanie.
W kuchni, przy blacie stała czarnowłosa, bardzo wysoka kobieta o szczupłej figurzę i luźnych ubraniach oraz włosach zrobionych w delikatną kitkę.
-Cześć - przywitała się z mamą. -Pomóc w czymś?
-Dzień Dobry! Nie, nie trzeba - uśmiechnęła się.
Dziewczynka pokiwała głową i usiadła do stołu na którym pani Wright kładła właśnie talerz z kanapkami.
W błyskawicznym tempie spałaszowała kanapki i podbiegła do drzwi.
-Spokojnie! - roześmiała się kobieta wychylając głowę zza drzwi kuchni.
-No to się pospiesz!
-A to? - mam dziewczynki uniosła w górę czarną sakietkę i potrząsnęła nią.
-Podaj! - jęknęła, a mama zręcznie rzuciła, na co dziewczynka od razu złapała lewą ręką.
-Możemy jechać?
-Tak, poczekaj.
Pani Wright założyła sandały i szybko pomogła córce wnieść kufer do samochodu.
Adrianne jeszcze raz spojrzała na swój dom. Zielony, z niebieską dachówką, dwoma piętrami i oknami pod którymi sterczały doniczki z pelargoniami.
Otworzyła drzwi samochodu i wsiadła do niego. Drzwi opla otworzyły się po raz drugi i za kierownicę wsiadła jej matka.
-To, co? Jedziemy? - spojrzała na córkę.
-Jedziemy!
Podróż przebiegła w ciszy, a każdy pogrążył się we własnych myślach. Wreszcie srebrny opel zaparkował pod stacją King's Cross.
Adrianne i jej mama wysiadły z samochodu, wypakowały kufer oraz klatkę z sową i przeszły do peronów.
-7, 6... - mruczała mama dziewczynki.
-9!
Podeszły do peronu dziewiątego i przeszły przez barierkę pomiędzy nim, a peronem dziesiątym.
Oczom rodziny Wright ukazał się duży, czerwony pociąg, a obok niego tłoczyli się uczniowie i ich rodzice
-Pisz do nas raz w tygodniu! - przestrzegała jakaś kobieta niebieskowłosego chłopca.
-Daj spokój, Tamaro. Wystarczy jak dasz znak życia raz w miesiącu, Tony - roześmiał się jej mąż na co dostał od żony sójkę w bok.
Adrianne zwiesiła głowę. Jak bardzo chciałaby mieć ojca!
-Czas się pożegnać - szepnęła jej mama do ucha klękając przed nią.
-Przez pierwszy miesiąc pisz często. Później nie musisz się odzywać - matka dziewczynki spojrzała z niepokojem na ognistą sowę córki, Iskrę.
-Nie martw się - pocieszyła ją dziewczynka.
-Będę tęsknić - powiedziała jeszcze jej matka i przytuliła ją.
Trwały w uścisku bardzo długo, aż wreszcie Adrianne wsiadła do pociągu.
Przeszła pół korytarza, aż wreszcie, nienapomykając żadnego pustego przedziału, otworzyła pierwsze lepsze drzwi.
W przedziale siedziała czarnowłosa dziewczyna ze stalowymi oczami i czarnej sukni z gorsetem. W tych ubraniach, i splecionych włosach w ciasnego koka, wyglądała bardzo szykowne.
Szybko spojrzała na nowo przybyłą i powiedziała zimno.
-Imiona? Nazwisko? Status krwi?
-Adrianne Lynx Wright...
Nie dokończyła zdania, a dziewczyna wpychnęła ją do przedziału tym samym sadzając na siedzeniu. Zasunęła zasłony, zamknęła drzwiczki i usiadła naprzeciwko niej składając ręcę.
-Przykro mi, że poznałyśmy się w taki sposób. Nie chciałam jednak, by moji szlachetni kuzynowie wtargnęli tu i pomyśleli, że siedzę z jakimś zdrajcą krwi. Jestem Lyra Elladora Greengras.
Brunetka spojrzała na szarooką jak na kosmitkę, aż wreszcie przypomniała sobie zapiski z dziennika - ,,Rody czystokrwiste to rodziny, które nie ożeniły się z żadnym mugolem ani mugolakiem. Noszą szykowne stroje i zachowują dobre maniery. Zazwyczaj pierwsze, o co pytają poznając daną osobę to...''
-Nie jestem czystej krwi - powiedziała zabierając kufer z półki i szykując się do wyjścia.
-Yhm. Ród Wright'ów nigdy nie ożenił się z mugolem. Swoją drogą, myślałam, że ten ród już wymarł. Ostatni umarł mój wuj, Fineas...
-To mój ojciec.
Lyra wytrzeszczyła oczy po czym wstała i uściskała oszołomioną niebieskooką o mało jej nie dusząc.
-No wreszcie trafiłam na kogoś normalnego! Myślałam, że jesteś taka jak inni i będziesz mnie zanudzać o swojej czystości krwi - mówiła z przejęciem, a widząc minę swojej kuzynki dodała uśmiechając się łagodnie - Twój ojciec był zdrajcą, został wydziedziczony ze swojego rodu i ślad o nim zaginął. Później zginął. Nikt nie wiedział, że założył rodzinę...
Nowe wiadomości wirowały w głowie Adrianne. Jej ojciec zdradził ród. Był czystokrwistym czarodziejem. Był wujkiem Lyry...
-Jesteśmy kuzynkami? - wydukała.
Szarooka pokiwała głową.
-Wreszcie spotkałam kogoś normalnego z mojej rodziny! Oczywiście nie licząc mojego kuzyna, Syriusza Blacka... - urwała, zdając sobie sprawę, co powiedziała.
-Do jakiego domu chciałabyś należeć? - szybko zmieniła temat Adrianne.
-Jakimś sposobem muszę należeć do Slytherinu będę musiała przekupić jakoś Tiarę Przydziału. No chyba, że chcę zafundować nieprzyjemne rzeczy związane z moją rodzinką - skrzywiła się. -A ty?
-Obojętnie mi - rzuciła.
Nastała niezręczna cisza.
-Jak ktokolwiek tu wejdzie, powiesz, że jesteś czystej krwi... - zaczęła, ale dźwięk rozsuwanych drzwi przedziału przerwał jej wypowiedź.
Do przedziału wszedł starszy od nich chłopak z brązowymi włosami i takiego samego koloru oczami.
Spojrzał na Lyrę, a ta szybko przybrała zimną postawę.
-Kto to? - spytał chłopak dostrzegając niebieskooką.
Adrianne zaczęła swoją rolę i wyprostowując się powiedziała zimnym głosem:
-Adrianne Lynx Wright, ze szlacheckiego czystokrwistego rodu Wright'ów.
-A... tak... - wydukał szatyn patrząc na nią lekko podejrzliwie. - Nie przeszkadzam.
Zamknął drzwi przedziału, a Lyra wywróciła oczami.
-Takie mam z nimi życie. Chyba pójdę się przebrać. Mam dość tej sukni z gorsetem.
-Yhm. Ja też.
Przebrały się w szaty w toalecie i zaczęły rozmowy.
Adrianne dowiedziała się dużo o swoim ojcu, a Lyra - o życiu w mugolskiej rodzinie. Kupiły słodycze od pani z wózkiem, przejrzały książki (głównie Lyra)...
Wreszcie przyszedł jednak czas na wyjście z pociągu.
-No to... idziemy - westchnęła Lyra.
Otworzyła drzwi pociągu i wyszła nowej przygodzie na przeciw...
                            ***
Hej :)
Jak rozdział się podoba?
Troszkę się nad nim namęczyłam, ale chyba nie jest taki zły?
Co do następnych rozdziałów - pojawiać się będę za około 2 tygodnie. Będzie już troszkę więcej postaci i będą być może dłuższe :)
Pozdrawiam
Nicolette

4 komentarze:

  1. Ciekawi w jakim domu będzie Adri. :> Mam nadzieje, że zaprzyjaźni się z Lyrą bo opisałaś ją bardzo pozytywnie :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, zacznijmy od faktu, iż jak na dwa tygodnie to o wiele za mało!
    Wracając do tekstu... Cóż, nie zagłębiając się zbytnio w szczegóły całość jest bardzo ciekawa. Interesuje mnie do jakiego domu trafi Ar i nie wiem dlaczego, ale jakoś mi się skojarzyło z Slytherinem. Spaczony umysł, ech.
    Lyra! Moje wyobrażenie ów postaci było komiczne. Grr, gdyby nie fakt, iż nie mam talentu chętnie bym ją narysowała. Och, jestem ciekawa rozwinięcia sytuacji i tego kogo pozna Wgriht. Nie zanudzając,
    Zapraszam do siebie
    Link raczej już znasz,
    Pozdrawiam!
    SLY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, wiem, że rozdziały tak krótkie, i dodawane co dwa tygodnie to trochę... wiesz. Staram się wydłużyć rozdziały, ale nie zawsze wyjdzie to świetnie. Jednak mogę pocieszyć cię tym, że następne prawdopodobnie będą dłuższe - w tych pierwszych chyba za bardzo trzymałam się książki.
      Naprawdę dziękuję za opinię :)
      Pozdrawiam

      Usuń